brązowiała powoli jej kark i kolana były jak się wydaje sztywne od dzieciństwa więc nie budziły podejrzeń zmartwiłem się dopiero twardością języka gdy przemówiła do mnie przypowieścią a słowa jej były jak wzięte z cokołu w dniach przedostatnich turyści z różnych stron i frakcji przyjeżdżali by robić pamiątkowe zdjęcia jak ze smokiem wawelskim lub dzwonem Zygmunta i całowali ją w czoło na szczęście potem obsiedli ją lekarze i narzekali że biodro że płuco że noga skąd mieli wiedzieć że w organizmie latami zbiera się patyna lewa ręka przyrosła do ramy chodzika prawa ręka zastygła z wyciągniętym palcem ręka wyrzut sumienia za całe zło świata ręka bezsilna tylko w jej oczach donoszę ze szczerą radością do końca pozostała figlarna iskierka i serce jej do końca pompowało krew
Michał Zapała